sobota, 9 listopada 2013

Rozdział II - Okiełznanie .

Kiedy zjadłam obiad , poszłam do pokoju. Czekał tam na mnie mój strój : Białe bryczesy , czarne oficerki , czarna kamizelka , czarny toczek z białym nadrukiem . Poszłam do siodlarni i wzięłam siodło , które było chyba najcięższe , uzdę , owijki po Tango , palcat i jej nowe nauszniki . Kiedy weszłam z całym sprzętem do stajni tajemnicza  klacz powitała mnie pokładając uszy na swoim łbie i energicznie machając ogonem.
-No co taka zła? Wybierzemy się tylko w teren - powiedziałam łagodnie przyczepiając lonże do jej kantaru. Kiedy wyprowadziłam ją przed stajnię , poszłam po szczotki . Jednak gdy zaczęłam ją czyścić jej sierść zaczęła lśnić , ale przecież po obiedzie zrobiło się pochmurno ! Z tym koniem było coś nie w porządku ... ( o ile można nazwać go koniem ) Gdy zaczęłam ją siodłać zaczęła się wiercić  , myślałam że nigdy nie była siodłana . No w końcu wygląda na dwa  trzy lata a ma osiem . Największy problem  to uzda z ogłowiem , kiedy chciałam założyć jej wędzidło chciała mnie ugryźć !
- O nie mała , tak to my się bawić nie będziemy !- skarciłam ją a ona przestała wariować - Widzę , że do ciebie trzeba ostro . No cóż zobaczymy jaka będziesz w jeździe.
Gdy na nią wsiadłam myślałam że zaraz spadnę z wrażenia, z jej grzbietu widać było wszystko !
- No to co powiesz na przejażdżkę w stronę strumyku położonego w lesie?- mówiąc to pogładziłam ją po szyi , a ona odpowiedziała mi cichym rżeniem . Kiedy dałam jej lekką łydkę d razu ruszyła stępem! Szła z gracją , a łeb miała uniesiony jakby miała założone niewidzialnie wypinacze . Gdy znalazłam się na dróżce prowadzącej w stronę strumyka klacz zaczęła galopować. Takiego galopu nigdy nie doświadczyłam ! Myślałam , że dosłownie lecę w powietrzu . Na nic nie były moje hamowania jej . Nic nie pomagało ! Ani ,, prr! " Ani ciągnięcie wodzy , NIC! Ale ona jest uparta. Po 2 godz . zwiedzania okolicy wróciłam cała w błocie , bez konia , który był teraz na pastwisku z innymi końmi .Na mój widok wybiegła mama razem z tatą i naszym psem - Lirią .
-Matko Kornelia , jak ty wyglądasz ! - krzyknęła moja mama widząc moje bryczesy , które były jeszcze kilka godzin temu śnieżno białe i na moja twarz również umazaną błotem.
-Spadłam z konia , i widzę , że ona się świetnie bawi .. -odparłam zła na klacz
-Oj nic się nie stało , mama wypierze . Wierzchowiec jest już na pastwisku , a ty nadaj jej jakieś imię . Bo cały czas mówimy : koń , wierzchowiec , rumak . A przecież ona zasługuje na imię . -powiedział mój tata spoglądając na pustą stajnię .
-Rozsiodłałeś ją już? - zapytałam ściągając toczek -
-Od razu jak przygalopowała , coś ty jej zrobiła?
-Nic! Tylko gdy byliśmy nad strumykiem wsiadłam na nią i przez przypadek uderzyłam ją lekko palcatem . To nie było zamierzone , a w tedy ona zaczęła brykać i strzelać z zada , aż w końcu wylądowałam w błocie.
-Skąd ty ją kupiłeś ?- mama spojrzała na ojca z dziwnym wyrazem twarzy-
-Od właściciela , który trenuje konie do wyścigów , ale nikt nie zna jej pochodzenia , nawet sprawdzano jej gen z genami innych żyjących koni . I nic! -odparł mój tata.
-Dobra nie ważne , idę się przebrać i umyć . Pójdę zaraz do niej . -wściekła ruszyłam do pokoju. Kiedy się umyłam i założyłam jeansy , koszulkę z motywem konia i moje ulubione trampki , które sięgały kolan wyszłam z domu . Rozpuszczone włosy lekko powiewały na wietrze . Konie były już w boksach , razem z nią. Jak tylko weszłam do jej boksu odwróciła się do mnie zadem , oj nie chciałam zaraz mieć śladu podkowy na twarzy , ale odezwałam się szeptem .
-Ej spokojnie , przyszłam nadać ci imię . Może nie będziesz mnie lubiła ale to ja teraz jestem twoją właścicielką czy ci się to podoba czy nie ! Ale chciałam cię  najpierw przeprosić za ten palcat - z kieszeni wyciągnęłam marchewki , które ukradłam z kuchni . Klacz odwróciła się do mnie łbem , a potem jej ciało powędrowało za jej łbem i teraz stała do mnie przodem , a jej grzywa opadała z lekkością na jej szyję . Zjadła marchewkę i położyła się . Podeszłam do niej .
-Mogę się obok ciebie położyć? - zapytałam z uśmiechem , ona jednak zarżała cicho i kiwnęła głową na ,, tak" . Kiedy położyłam się koło niej , ogarnęło mnie zdumienie , jej ciało było takie ciepłe. Jak kołdra ! Ona natomiast położyła swój łeb na moich kolanach i cicho parsknęła. Pogłaskałam ją po łbie i szepnęłam jej do ucha:
-Dam ci na imię Demonizes .
Gdy usłyszała te imię zamknęła oczy i zasnęła , a jej usta wyglądały jakby się uśmiechały . Kiedy księżyc był już wysoko na niebie poczułam jak powieki stają się coraz cięższe i cięższe , aż zasnęłam.

2 komentarze:

  1. Więc... Zaprosiłaś mnie i oto jestem!!! :D Hmm... Spójrzmy prawdzie w oczy: nie jestem największą wielbicielką koni, ale to mnie nie zniechęca do czytania. Już zauważyłam, że używasz właściwej terminologii, a kiedy to widzę, moja mina wyraża: "WHAT THE HELL?" Dla mnie to czarna magia, ale jest ok :D Jak zapowiedziałaś w komentarzu, tolerujesz także poprawki, dotyczące tekstu, więc... Niestety muszę to poruszyć :( też ich nie lubię, ale cóż. Właściwie to o błędy językowe się nie będę czepiać, bo ja też je popełniam XD, ale w oczy rzuca mi się interpunkcja. Może to i banalne, lecz jednak... Rozumiesz? Chodzi o to, że między wyrazem, a znakiem interpunkcyjnym na końcu nie robi się spacji. Tak to wytłumaczyłam, że sama nic nie rozumiem :D Zwizualizuję Ci to: mamy tam takie coś, ale coś tam.... Spójrz na miejsce między ''coś'', a ''ale''. Mam nadzieję, że już rozumiesz. Wiem, że zapewne trudno Ci się będzie przestawić, skoro już zaczęłaś tak pisać, ale się nie łam :D Wierzę w Ciebie. Jedna mała rada: nie wstawiaj rozdziałów tak często. Wiem, wiele wymagam. Mam tak samo. Zaczęłam nowego bloga jakiś tydzień temu i ciągle chcę dodawać nowe rozdziały, bo zwyczajnie mam na nie wenę. A z mojego drugiego bloga wiem, że to złe. Bo w pewnym momencie zabraknie Ci weny i przez dłuższy czas nic nie dodasz, a czytelnicy się będą niecierpliwić. Może i wyda Ci się nieprawdopodobne gubienie weny, ale też tak miałam i w ostateczności skasowałam bloga :(
    To się wzięłam rozpisałam... :D
    Za żadne skarby nie pomyśl, że chciałam Cię obrazić!!! Nigdy w życiu!!!
    Jak wiadomo, praktyka czyni mistrza :D
    Nie masz złego pomysłu, aczkolwiek jestem ciekawa jak historia się dalej rozwinie, więc, jeśli możesz, powiadamiaj mnie o kolejnym rozdziale :D
    Życzę weny i pozdrawiam :*
    Sophia Smith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wszystkie wskazówki ;) Postaram się poprawić :) Myślę,że dalsze posty zaciekawią każdego :) I również chciałam Ci pogratulować twojej wspaniałej historii :)

      Usuń