sobota, 9 listopada 2013

Rozdział I - Tajemniczy Wierzchowiec.

Rano obudził mnie warkot silnika i rżenie koni . Spojrzałam na zegarek , wskazywał 7:30 . Ech , pomyślałam , nawet w sobotę nie można się wsypać . Położyłam się ponownie , ale już nie mogłam zasnąć . Wstałam , ubrałam się w luźne dresy , na cienką bluzeczkę ubrałam bluzę i założyłam stare adidasy . Długie brązowe włosy upięłam w luźny kok . Gdy poszłam do kuchni , moja mama krzątała się jak zwykle szykując pyszne śniadanie. Dojrzałam tam : bagietki , kakao , masło orzechowe.
-Hej , kolejni turyści do nas zawitali ? -zapytałam jeszcze zaspanym głosem .
-O wstałaś już Kornelio ? O tej porze?
- Mamo , obudził mnie warkot silnika i rżenie koni . Ktoś znów do nas przyjechał ? - powtórzyłam pytanie , chcąc uzyskać jak najszybciej odpowiedź .
-Nie , nie - odparła z uśmiechem - Dziś przyjeżdża nowy koń. Specjalnie dla ciebie , chcieliśmy z tatą żeby to była dla ciebie niespodzianka , ale jeżeli już usłyszałaś to nie będę cię okłamywać . - na jej twarzy  pojawił się uśmiech , a ja rzuciłam się jej na szyję szczęśliwa jak nigdy .
-Ale dla czego nie mówiliście mi tego wcześniej ?
-To miała być niespodzianka , mówiłam ci to już . A teraz leć do taty  i idź szykować boks.
Jak powiedziała tak zrobiłam , wybiegłam jak głupia z domu i biegiem kierowałam się w stronę przyczepy skąd dobiegało wściekłe rżenie wierzchowca. Bez wątpienia był to ogier. Nie przejęłam się tym . Byłam pewna , że kupili mi ogiera , żeby zastąpił mi mojego poprzedniego konia - Tango . Zmarł ze starości  , ale był przepięknym siwym Anglo-Arabem . Gdy dotarłam do przyczepy tata odwrócił się do mnie z uśmiechem.
-Co mama już ci powiedziała ? - zapytał z rozbawieniem.
-No owszem , i tak bym prędzej czy później się dowiedziała - uśmiechnęłam się.
-Musisz poczekać chwilę , niech się ona uspokoi .
-Ona? Myślałam , że to ogier.-zdziwiłam się i trochę się zasmuciłam , ale moja twarz tego nie zdradzała. Taką miałam nadzieję. "
-Tak teraz kupiliśmy ci klacz , niezwykłą klacz. Ma naprawdę niespotykaną  maść.
-A jakiej jest rasy ?
- Jest to mieszanka Angielskiej rasy i Arabskiej .
-Kiedy ją zobaczę? - zaczynałam być podekscytowana , jaką ona może mieć maść ?
-Za niedługo , idź naszykuj boks , będzie na miejscu Tanga .
-Dobrze - poszłam po widły i snopki siana. Kiedy jednak dotarłam do boksu moje oczy wypełniły łzy . Boks Tanga był położony najbliżej pastwiska. Zawsze wybiegał na nie jak szalony , potem brykał , rżał i tarzał się . Teraz jego miejsce zajmie nieznana mi klacz. Gdy tak myślałam  przyjechał kolejne auto z dwoma mężczyznami . Jeden wyglądał na pięćdziesiąt lat , a drugi tak na dwadzieścia. Wyczyściłam stajnie , zamontowałam lizawkę , nasypałam owsa do żłoba i nalałam wody do poidła. Boks wyglądał teraz inaczej . Przypominał inny boks , konie , które zawsze były zajęte jedzeniem siana teraz wystawiły łby jakby czekały na coś . No nie myliły się , zaraz powitają nową koleżankę. Gdy odłożyła widły poszłam do siodlarni , zobaczyłam tam nowe siodło , środki pielęgnacyjne , uzdę , czaprak , derkę , nauszniki , bandaże , palcat , bat do lonżowania i samą lonże. Domyśliłam się , że to na pewno zestaw dla nowego konia . Usłyszałam wołanie taty i poszłam do auta , które przywiozło tajemniczego rumaka. Kiedy ujrzałam klacz prawie zdjęło mnie z nóg. Piękna kara maść z białą grzywą i ogonem , które były przeplatane czarnymi pasemkami , sam koń miał czarne oczy a na zadzie widniał wyraźny znak gwiazdy . Gdy pogłaskałam ją po łbie , zarżała cicho .
-Jest niezwykła - powiedziałam szeptem .
-A nie mówiłem , cieszę się , że ci się podoba . - podał mi linkę , która była doczepiona do kantara. -Zaprowadź ją do boksu .
Gdy wzięłam do ręki sznurek , klacz stanęła dęba . Wyglądała jak koń zesłany z nieba. Po raz pierwszy widziała taką maść! Kiedy zaprowadziłam ją do boksu , położyła się i zaczęła skubać siano . Spojrzałam na tabliczkę na , której pisało : TANGO , zerwałam kartkę i poszłam do domu szykować swój dawno nieużywany strój . Czas zacząć sprawdzać jej umiejętności w terenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz